O wszystkim, co mnie interesuje - blog wielotematyczny.

26.03.2019

Bratobójcze walki w MMA

Bratobójcze walki w MMA
Podczas pojedynków MMA zdarzają się sytuacje, gdy masz mieszane uczucie wobec tego komu kibicować - najczęściej ma to miejsce, gdy darzysz sympatią obydwu zawodników i niezależnie od tego który by wygrał nie będzie w tym euforii. Najłatwiej jest kibicować, gdy jednego zawodnika lubisz bardziej lubisz. A jeszcze, gdy przeciwnik generuje "trash talking", to nie mam już w ogóle dylematów.

Gdy przeciwnik nie budzi sympatii, to kibicowanie jest łatwe.

 

Najbardziej wyrazistym pojedynkiem pod tym względem był pojedynek Yannicka Bahati z Damianem Janikowskim podczas KSW 43. Damiana darzę dużym szacunkiem, nie wdaje się w słowne potyczki, potrafi zachować dystans i klasę. Yannick Bahati za to narobił przed walką narobił "sporo zamętu", tym bardziej miło się oglądało, jak Damian go zdemolował podczas walki.

Podobnie nie miałem dylematu podczas pojedynku Borys Mańkowski vs Norman Parke podczas KSW 47 - Borys posiada zdecydowanie więcej klasy niż Norman, który generuje sporo złośliwości. Bez wątpienia Norman technicznie to skuteczny zawodnik, w końcu na punkty wygrał z Borysem, ale w przeciwieństwie do Borysa nie budzi sympatii ze względu na swoją osobowość.

Zdecydowanie nie lubię przeciwników, którzy "zadzierają nosa" przed walką, tym bardziej podoba mi się, jak przegrywają. Całkowitym przeciwieństwem takiej postawy jest przykład Mameda Chalidowa - on zawsze miał szacunek dla swoich rywali, nigdy źle o nich nie mówił, zawsze powtarzał, że w ringu może być różnie, dlatego z jeszcze większą klasą i szacunkiem wygrywał swoje walki i dlatego zawsze jemu kibicowałem. A "patriotyzm lokalny" (Mamed to także "olsztyniak") był już tylko małym dodatkiem.

 

Bratobójcze pojedynki, czyli komu kibicować?

 

Pierwszym takim pojedynkiem była walka o pas kategorii półśredniej: Aslambek Saidow vs Borys Mańkowski podczas KSW 27. Regionalny patriotyzm kazał trzymać stronę Saidowa, z drugiej strony miałem dużo sympatii do Borysa. Bez wątpienia był to jeden z najlepszych technicznie pojedynków w historii KSW, walczyło dwóch świetnych zawodników i pozostawało jedynie czekać, który pierwszy popełni błąd wykorzystany przez oponenta. Wygrał Borys, ale widok poddanego Aslambeka trochę odebrał entuzjazm.

Potężny dylemat miałem również podczas KSW 42, gdy naprzeciw siebie stanęli Grzegorz Szulakowski i Mateusz Gamrot. Z jednej strony budzący moją sympatię Szuli, który trenuje w olsztyńskim Arrachionie, z drugiej strony Gamer, którego przebieg kariery śledzę od kilku lat i któremu kibiciuję. Po wygranej Gamera z jednej strony miałem odczucie, że "Gamer jest wielki", z drugiej szkoda mi było Szuliego.

mma
Dodaj komentarz »