Walki rewanżowe to nic nowego w KSW
Artur "Kornik" Sowiński dwukrotnie walczył z Kleberem Koike Erbstem, Tomasz Narkun dwukrotnie walczył z Mamedem Khalidowem i dwukrotnie z Philem De Friesem.
Andrzej Grzebyk po przegranym pojedynku z powodu kontuzji ponownie zawalczył z Mariusem Žaromskisem.
Pamiętamy też legendarne, wielokrotne pojedynki ze sobą, słynnej trójki: Borys Mańkowski, Aslambek Saidov i Rafał Moks.
No i nie tak dawno, Michał Materla ponownie odbył pojedynek z Kendallem Grovem. Kilka lat wcześniej Michał stoczył dwukrotnie pojedynek ze Scottem Askhamem.
Pewnie było tego więcej, ale wymieniłem tylko te, które w momencie pisania tego artykułu przyszły mi do głowy, bez analizowania historii walk w KSW.
Zatem, można stwierdzić, że pojedynki rewanżowe w KSW to nic nowego.
Trylogie tylko dla gwiazd
Z reguły dwukrotne pojedynki miały wyjaśnić wątpliwości np. przy wyrównanej lub kontrowersyjnej, pierwszej walce. Albo być eliminatorem w drabince.
Podobnie miało być z walką Michała Materli z Jayem Silvą. Pierwszą walkę podczas gali KSW 19 wygrał Michał, chociaż widzowe doszukiwali się, że wynik był kontrowersyjny, gdyż zakończył się niejednogłośną decyzją na korzyść Michała.
Dlatego też KSW postanowiło zorganizować drugi pojedynek tego duetu na gali KSW 24. Finał drugiego pojedynku był zaskoczeniem dla wszystkich, gdy w drugiej rundzie Jay znokautował Michała.
Ponieważ bilans obydwu walk był w zasadzie remisowy, więc, aby wyjaśnić to raz na zawsze podczas KSW 26 dokonano finalizacji trylogii. I tym razem jednogłośnie decyzją sędziów zwyciężył Michał.
Ostatecznie bilans ich walk to 2:1 na korzyść Michała, tym samym trylogia została zakończona i zapewne nikt już nie miał ochoty na oglądanie czwartego pojedynku, dotychczasowe trzy walki wyczerpały cały zapas emocji.
Nieco inaczej wyglądała trylogia Mameda Khalidova i Scotta Askhama.
Scott z wielkim impetem trafił do czołówki KSW. Udało mu się znokautować naprawdę mocnych zawodników, gdyż ulegli mu zarówno Marcin Wójcik, jak i dwukrotnie Michał Materla.
Dwukrotne pokonanie Michała oznaczało, że jedynym zawodnikiem kategorii średniej, który być może jest w stanie go pokonać jest Mamed Khalidov. Dlatego też zaplanowano, że finałową walką gali KSW 52 będzie pojedynek Askham vs Khalidov.
Kibice, pamiętając styl w jakim Askham pokonał Wójcika i Materlę liczyli, że Askham szybko ruszy na Mameda i będzie próbował go szybko znokautować, prawdopodobnie ciosem na wątrobę, którego skutecznie używał w poprzednich walkach. Nawet trailer walki obu zawodników zdawał się to zapowiadać, gdy w trailerze stworzonym przez KSW Askham przekracza progi zaprzyjaźnionej kliniki z pytaniem o nową wątrobę dla swojego przeciwnika.
Jednak przebieg walki wyglądał zupełnie inaczej. Mamed nastawił się na walkę w stójce, a tymczasem Scott, zapewne wiedząc jakim potencjałem dysponuje Mamed walczył głównie klinczując i sprowadzając Mameda do parteru. Nie stworzył tym samym większego zagrożenia, ale na kartach sędziowskich wygrał ten pojedynek.
Kibice byli zawiedzeni - oczekiwali szalonego pojedynku, a tymczasem Scott zachowawczo unikał wymian.
Również Mamed po tej walce czuł niedosyt. Jemu zależało na prawdziwej walce, a nie unikach taktycznych, które zastował Scott, dlatego ogłosił, że chce rewanżowej walki. Federacja KSW również przychylnie odniosła się do propozycji Mameda. Jedynie Scott nie bardzo chciał rewanżu, twierdząc, że wygrał tą walkę i nowa nic nie wniesie, sugerując, że czas Mameda się skończył i jest najwyższa pora, aby odszedł na emeryturę oraz "usiadł na fotelu, założył kapcie i zapalił fajkę".
Do walki rewanżowej doszło jednak podczas gali KSW 55, która odbyła się 10 października 2020 roku. Komentujący tę galę Andrzej Janisz i Łukasz "Juras" Jurkowski przed walką mieli dość sceptyczne nastawienie do tego pojedynku, obawiając się, że będzie wyglądał niemalże identycznie jak ten pierwszy.
Jednak tym razem Mamed po raz kolejny w swojej karierze zwyciężył niesamowitym nokautem przez kopnięcie z wyskoku, po niecałych 40 sekundach.
Był to jeden z najbardziej niesamowitych nokautów w historii KSW. Tym samym Mamed odebrał Scottowi pas mistrzowski kategorii średniej KSW (do 84kg).
Można też żartobliwie podsumować, że nokaut był odpowiedzią na "kapcie i fajkę" - kopnięcie nokautujące zostało wykonane gołą stopą (bez kapcia), a zamiast fajki były młotki (tzw. ciosy młotkowe), które przypieczętowały zwycięstwo.
Kilka lat później, w roku 2023 federacja KSW zapowiedziało swoją drugą galę na stadionie PGE Narodowy, numerowaną jako KSW 83. Na gali miał wystąpić m.in. Mamed Khalidov. Szykowano dla niego kilku potencjalnych przeciwników, ostatecznie zwyciężyła opcja trzeciej walki ze Scottem, gdyż po drugim pojedynku panowie obiecali sobie kolejną walkę. I tak też się stało.
Trzeci pojedynek na początku zaczął nieco przypominać pierwsze starcie, ale tym razem, to Mamed dominował w klinczu i w parterze i w takim stylu pojedynek dotrwał do trzeciej rundy, w której to Khalidov latającym kolanem znokautował Scotta. Tym samym rozwiał wątpliwości niedowiarków, że którzy twierdzili, że zwycięstwo w drugim pojedynku było przypadkiem, gdyż Mamed przewalczył kilka rund, a nokaut był przysłowiową "kropką nad i".
Tak oto trylogia Mameda i Scotta zakończyła się.
Do czterech razy sztuka
Wspomniane powyżej trylogie doszły do trzeciej walki, gdyż niosły potencjał emocjonalny, potrzebę jednoznacznego rozstrzygnięcia. W tych pojedynkach czwarta walka byłaby po prostu przysłowiowym "odgrzewaniem kotleta".
Ale nawet trylogie tak wielkich mistrzów jak Michał Materla czy Mamed Khalidov nie pozostawiły tak wielkich niedomówień, jak trylogia dwóch świetnych zawodników kategorii koguciej (do 61kg) Jakuba Wikłacza i Sebastiana Przybysza.
Pierwszy pojedynek tych panów odbył się na gali federacji ACB o numerze 63, gdzie decyzją sędziów na pełnym dystansie zwyciężył Kuba. Od tego momentu minęły 3 lata i tym razem panowie spotkali się na gali federacji KSW o numerze 53, gdzie tym razem w trzeciej rundzie przez nokaut w trzeciej rundzie wygrał Sebastian.
Od tej pory kariera Sebastiana nabrała bardzo wyrazistego tempa. Zawalczył o pas mistrzowski KSW z niepokonanym w federacji Antunem Racicem, który miał już dorobek pięciu zwycięstw. Po długim, pięciorundowym pojedynku to Seastian zwyciężył wyraznie tę walkę i został "władcą kategorii koguciej w KSW". Po zdobyciu pasa mistrzowskiego jednak Sebastian nie próżnował i w dwóch ciężkich pojedynkach skutecznie bronił zdobytego pasa.
Jednak Kuba także nie próżnował. Także pokonywał w pięknym stylu rywali, w tym byłego już mistrza Antuna Racica, poddając go w drugiej minucie pojedynku, co było niesamowitym wyczynem, gdyż do tej pory w KSW nawet Sebastian potrzebował pełnego dystansu, aby go pokonać.
Tym samym stało się oczywiste, że trzeci pojedynek Sebastiana i Kuby, tym razem o pas mistrzowski wisi w powietrzu.
Do trzeciego pojedynku doszło podczas gali KSW 77 i tam decyzją sędziów lepszy okazał się Jakub, który odebrał Sebastianowi pas mistrzowski. Walka była pojedynkiem dwóch wielkich (nie ze względu na rozmiary przy tej kategorii wagowej, lecz ze względu na reprezentowany poziom) zawodników i nie była meczem "do jednej bramki", lecz tym razem właśnie Jakub skuteczniej rozegrał pojedynek.
Do tej pory trylogie wszystko wyjaśniały. Ale nie tym razem! Obaj zawodnicy cały czas się rozwijają, a Sebastian od czasu przegranej z Kubą wygrał spektakularnie 2 walki z mocnymi przeciwnikami, więc bez wątpienia jest gotowy na próbę odzyskania pasa mistrzowskiego.
Dlatego też, federacja KSW ogłosiła czwarty pojedynek tych panów. Jest on zaplanowany na gali KSW 86, która ma odbyć się 16 września 2023 roku we Wrocławiu.
Bez wątpienia, niezależnie od wyniku ta walka zapisze się w historii KSW jako pierwszy pojedynek dłuższy niż trylogia. Ale ma to swoje powodu - zarówno Sebastian, jak i Kuba to zawodnicy, którzy reprezentują najwyższy, światowy poziom i którzy zdominowali swoją kategorią, a ich ciągły rozwój pokazuje, że pomimo trzech dotychczasowych pojedynków ich następna walka nadal będzie budzić emocje i trudno jest wskazać faworyta tego pojedynku.
Dodatkowo poziom obu zawodników zapowiada liczne "fajerwerki" i zwroty akcji w walce - nie widziałem ich pierwszego starcia, ale ich dotychczasowe walki (nie tylko ze sobą) są bardzo dynamiczne i nie ma w nich monotonii i nudy.
A poza tym podoba mi się postawa Kuby i Sebastiana - obaj mają klasę mistrzów, przed walką i po walce okazują sobie szacunek, czym dodatkowo zdobyli moje uznanie jako dojrzali sportowcy.
Poznaj zasady dodawania komentarzy
Zasady dodawania komentarzy: